To już czwarty tom bestsellerowego kryminalnego cyklu Ireny Małysy. Baśka Zajda tym razem wybiera się na urlop nad morze. Nie ma jednak wakacji od zbrodni… Równocześnie poznajemy losy innej bohaterki, która – pod koniec lat 60. – próbuje ułożyć sobie życie na nowo.
Podkomisarz Barbara Zajda z komendy powiatowej w Suchej Beskidzkiej powraca! Choć akurat nie przebywa w swoim naturalnym środowisku. Tak jak w trzeciej powieści – Daleko od Babiej Góry – Irena Małysa wysyła ją… no, właśnie daleko, bo nad morze. Baśka ma nadzieję odpocząć w urokliwych Marucicach (ostatnie śledztwo – podczas którego omal nie zginęła – pozostawiło ślady, zarówno na jej ciele, jak i na duszy). Jednak urlop zaczyna się zgrzytem. Baśka chciała nocować w innym miejscu: w jurtach, atrakcji „Morskiego Glampingu”. Z tych planów nic nie wyszło. Daria Kulesza, właścicielka, przyjęła zaliczkę, ale przestała się odzywać, więc Baśka musiała poszukać sobie noclegu nieopodal. Mimo wszystko próbuje odzyskać swoje pieniądze. Zawiera znajomość z Goranem Sabo, Serbem, partnerem Darii. Tylko gdzie jest Daria? Zaginęła? Została porwana? A może ją zamordowano? Sprawa jest bardzo tajemnicza.
Jednocześnie – jak to zazwyczaj w książkach Ireny Małysy bywa – śledzimy historię z przeszłości. Tu przenosimy się do 1969 roku. Straumatyzowana Jadwiga Stanach (znana z powieści W cieniu Babiej Góry) porzuca Zawoję i męża Kazika. Razem z synem wyjeżdżają do jednego z PGR-ów po lepszą przyszłość. To dobry sposób, aby otworzyć nowy obiecujący rozdział („Do PGR-ów ściągali ludzie z całego kraju. Każdy zwabiony zachętami władzy, marzył o krainie mlekiem i miodem płynącej. Na plakatach przedstawiających mężczyznę jadącego nowoczesnym kombajnem nie było widać znoju”). Gdy docierają na miejsce, muszą zderzyć się z twardą rzeczywistością – czymś, co nie zmieściło się na propagandowych plakatach: ciężką pracą, tęsknotą za domem (choćby za górskim krajobrazem), a także zdumiewającą ludzką nieprzychylnością, a nawet wrogością – jak zwykle wobec tych przybyłych z zewnątrz. Jadzia, która „w cieniu Babiej Góry poznała demony kryjące się w przyrodzie i w ludzkiej skórze”, wyczuwa i tu coś niepokojącego. Symbolem wszystkiego, co groźne, staje się dzierżąca władzę Kobylska („W oczach stojącej przed nimi kobiety było coś, co dało jej niemal pewność. Ona była zła”).
Baśka coraz bardziej angażuje się w śledztwo. Robi to na własne życzenie – a raczej kierowana jakąś niemal instynktowną potrzebą dotarcia do prawdy. Szybko wychodzi na jaw, że zaginiona Daria Kulesza miała na pieńku z lokalną społecznością. Za bardzo ostawała ze swoimi proekologicznymi poglądami, chęcią ulepszenia świata, który nie jest gotów na zmiany, a wreszcie nienawiścią do myśliwych. Posunęła się do tego, że spaliła myśliwym ambony. To nie mogło pozostać bez konsekwencji. W Maruciacach realną władzę dzierżą właśnie myśliwi (to wciąż bardzo aktualny i trudny temat – tu oddany bezkompromisowo). Nowa znajoma Monika Ferszt, również policjantka, tłumaczy Zajdzie:
„- Musi pani zrozumieć – zaczęła wreszcie – że tak jak w wielu miejscach w Polsce miejscowe koło myśliwskie skupia wokół siebie ludzi władzy i biznesu. Jednym słowem jest nie do ruszenia. Załatwiają na tych swoich polowaniach interesy, pozwolenia i koncesje, układają listy wyborcze… (…)
– Rozumiem. To częste samcze zjawisko”
Czy to oznacza, że miejscowi bezkarni myśliwi – pod wodzą Staszka Zybera (cóż za odrażająca kreatura!) rozprawili się z Darią? A może za jej zniknięciem stoi coś zupełnie innego? Wkrótce przepada kolejna osoba… Oprócz dochodzenia Baśka musi się zmierzyć z nieoczekiwaną zmianą w swoim życiu i odpowiedzieć sobie na ważne pytania. Znamienna jest scena, w której główna bohaterka wchodzi do gabinetu luster i obserwuje swoje różnorodne odbicia:
„Nie mogła się powstrzymać od śmiechu, widząc swoje zdeformowane ciało – nogi raz długie, aż do szyi, raz krótkie jak u krasnoludka. Zatrzymała się przed zwierciadłem pokazującym jej zduplikowaną twarz. Ile ich miała? Baśka twarda babka, Baśka niezdara, Baśka bezlitosna, Baśka mięczara… (…) Czy w końcu uda się jej być pełną? Czy znowu coś spierdoli i jej szczęście się rozpłynie?”.
Tymczasem Jadzia nie umie znaleźć swojego miejsca w realiach PGR-u, pogardzana i wyszydzana. Widzi, co się dzieje, ogarnia ją coraz większy niepokój, ale jednocześnie pozostaje bezradna („Gdzie miała się podziać z Andrzejem? Do Zawoi nie wróci, tam czeka na nią zło. Wszędzie tylko zło. I tu też je przywiało. Zły urok wisiał nad nią, nad oborą i nad tymi zwierzętami, a ona musiała go odczynić”). Korzystając z ludowej mądrości przekazanej przez babkę, troskliwie opiekuje się powierzonymi jej krowami i szybko awansuje w hierarchii PGR-u. Uśmiecha się do niej szczęście – jednak nie na długo… Podobnie, jak w poprzednich książkach, Małysa przypomina nieco przykurzoną już kartę z polskiej historii. Do tematu PGR-ów podchodzi z szacunkiem, co widać po dogłębnym researchu. To wielka wartość Demonów Babiej Góry:
„Większość pracowników przyjechała do PGR-u z daleka. Wyrwani z korzeni, zostawiając rodzinę i życie bez perspektyw, przybyli w poszukiwaniu czegoś lepszego. Kusiły ich obietnice łatwej pracy w nowoczesnych zmechanizowanych gospodarstwach. Szczęśliwi ludzie uśmiechający się do nich z propagandowych plakatów zachęcali ich do podjęcia wspólnej walki o dobrobyt. Rzeczywistość na miejscu była jednak daleka od tych z sielankowych obrazów.”
Irena Małysa jak zwykle bardzo umiejętnie łączy dwie pozornie odmienne historie. Nie chodzi tutaj wyłącznie o połączenie ich na płaszczyźnie fabularnej (a połączą się oczywiście, gdy na ostatnich stronach zostanie ujawnione – zaskakujące – rozwiązanie współczesnej zagadki). Fascynującą częścią lektury jest szukanie powiązań między bohaterkami z różnych epok i rzeczywistości. Wiele przecież łączy Jadzię i zaginioną Darię. Obie chciały naprawiać znany sobie świat – pierwsza przy pomocy wiedzy ludowej i swoistych magicznych praktyk, druga poprzez aktywizm ekologiczny. Zarówno Baśka, jak i Jadzia oraz Daria będą musiały przemyśleć swoje życie w obliczu nieoczekiwanej zmiany (nie zdradzę jakiej).
To nie jest jeden z tych kryminałów, w których liczy się tylko rozwiązanie zagadki. Z równym zainteresowaniem śledzi się poczynania świetnie wykreowanych postaci i napięcia we wzajemnych relacjach (można tu wymienić Zacharego, albinosa z ambicjami pisarskimi, Mariolę będącą popychadłem swojego męża – tylko co się za tym kryje? – miejscową czarownicę czy niemą babcię). Pojawia się tu też fascynujący motyw, który stale powraca w twórczości Małysy: jak łatwo zwyczajnym ludziom (do których często najlepiej pasuje określenie „porządni”) zejść na ścieżkę zła. A ono nie bierze się znikąd. Wystarczy jedna trudna chwila, błędna decyzja, pomyłka, straszny czyn lub zaniechanie – i nic nie będzie takie samo. A zło raz wzbudzone trwa, odradzając się w kolejnych pokoleniach jednej rodziny czy społeczności.
Irena Małysa po raz kolejny zaproponowała czytelnikom złożoną, przejmującą historię, która otwiera na refleksję. Demony Babiej Góry trzymają wysoki poziom jej poprzednich książek. To świetna literatura – dla miłośników współczesnych kryminałów, ale nie tylko. Polecam! I już wyglądam następnego spotkania z Baśką Zajdą!
A już niebawem będziecie mogli wygrać tę książkę w kolejnym blogowym konkursie.
Źródło cytatów: Irena Małysa, Demony Babiej Góry, Wydawnictwo Mova, Białystok 2024.
Źródło grafiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pa%C5%84stwowe_gospodarstwo_rolne